Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

O tym, jak pozwalam Bogu przypieszyć

Minęły dawno czasy, gdy usilnie modliłam się o coś, czego pragnęłam lub potrzebowałam. Co to znaczy? Przestałam mówić Bogu: zrób żeby było tak i tak. Bardzo bardzo proszę, zrób to i tamto, a ja będę się w tej intencji modlić, pościć, odmówię nowennę, czy co tam jeszcze innego. To było bez sensu. Czy modliłam się o złe rzeczy? Nie, zazwyczaj o bardzo dobre. O zdrowie dla siebie, lub kogoś innego, o zgodę w rodzinie, o rozwiązanie różnych problemów. A Bóg czasem odpowiadał. Czasem musiałam na to bardzo długo czekać. Dużo jednak częściej nie odzywał się wcale na ten temat.

Ewangelia dla potłuczonych

Trafiłam dziś na konferencję, której wysłuchałam dwa lata temu. Ostatnia konferencja z rekolekcji prowadzonych przez o. Adama Szustaka OP pt "Ewangelia dla potłuczonych". Tutaj link do strony (trzeba kliknąć Ewangelia dla potłuczonych, a potem 07. środa. Konferencja). Tak, byłam wtedy mocno potłuczona. Zdruzgotana i zmasakrowana. Nie chciało mi się żyć. Nie miałam siły na nic. Apatia. Słuchając tego płakałam non stop. Wyłam. Zalałam się łzami i zasmarkałam. Miałam wtedy 30 lat. Czyli 12 + 18 z tej biblijnej wyliczanki. Od zawsze żyłam w głębokim przekonaniu że coś jest ze mną nie tak. W głębokim wstydzie i poczuciu winy. W poczuciu że właściwie to nie powinnam żyć. Cierpiąca na niedotyk, bo nikt mnie nie dotykał, nie przytulał, nie okazywał miłości. Łaknąca uwagi i zainteresowania. Pochylona. Dodatkowo mocno pognębiona własnym grzechem i upadkiem. Rozpaczliwie wyglądałam ratunku, i wtedy cicho i delikatnie przyszedł do mnie Jezus. Thalita kum!